(dzięki uprzejmości Harvard School of Public Health).
Autor: GARY TAUBES
29 GRUDNIA 2024
W nadchodzącym roku, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, dzięki uprzejmości amerykańskiego Departamentu Rolnictwa oraz Zdrowia i Opieki Społecznej zostaniemy uraczeni 10. edycją „Wytycznych żywieniowych dla Amerykanów” (DGA).
DGA to rządowe „oparte na nauce porady dotyczące tego, co jeść i pić”. Ich celem, od pierwszego wydania opublikowanego w 1980 roku, zawsze było „promowanie zdrowia i zapobieganie chorobom przewlekłym”.
Aby uczcić nadchodzące wydanie, zadajmy sobie pytanie: Czy amerykańskie wytyczne żywieniowe naprawdę promują zdrowie? Czy przez te 40 lat naprawdę zapobiegały one chorobom przewlekłym?
Krótka lekcja historii
Siłą napędową pomysłu, że USDA powinna Amerykanom powiedzieć, jak zdrowo się odżywiać, była rzeczniczka konsumentów Carol Tucker Foreman. W marcu 1976 r. nowo wybrany prezydent Jimmy Carter mianował Foreman, ówczesną dyrektor wykonawczą Consumer Federation of America, na stanowisko asystenta sekretarza rolnictwa.
W tym czasie około 13-14% dorosłych Amerykanów było otyłych. U dwóch procent populacji zdiagnozowano cukrzycę.
Foreman wierzyła (jak powiedziała mi w wywiadzie 20 lat później), że Amerykanie „chorują i umierają, ponieważ jemy za dużo”. Uważała, że to na USDA spoczywał obowiązek naprawienia tego problemu (ośmielę się to powiedzieć: aby Amerykanie znów byli zdrowi? Make Americe Healthy Again czyli MAHA) i że badacze żywienia mają obowiązek jak najtrafniej odgadnąć związek między dietą a chorobą. Wtedy dopiero opinia publiczna mogłaby zdecydować, czy ją przyjąć, czy nie.
„Powiedzcie mi, co wiecie i powiedzcie, że nie jest to ostateczna odpowiedź” – powiedziała Foreman badaczom żywienia. „że mam jeść trzy razy dziennie i karmić moje dzieci trzy razy dziennie. Powiedzcie, jakie jest wasze najlepsze wyczucie danych w tej materii”.
I tak Foreman skierowała USDA do pracy nad pierwszą edycją wytycznych, najwyraźniej zakładając, że jeśli nauka się zmieni – jeśli na przykład badania kliniczne zaprojektowane w celu przetestowania skuteczności wytycznych nie wykryją żadnych – „najlepsze wyczucie danych” dietetyków ulegnie zmianie, i wytyczne również.
Wczesne edycje wytycznych – aż do siódmej – miały na celu udzielanie porad „zdrowym Amerykanom”. Siódma edycja z 2010 roku rozszerzyła zakres porad na Amerykanów „zagrożonych chorobami przewlekłymi”. Do tego czasu, niestety, USDA nie miało takiego wyboru. Co prawda, ponad połowa wszystkich Amerykanów należała do kategorii „zagrożonych” lub gorzej – mieli nadwagę lub otyłość, stan przedcukrzycowy lub cukrzycę – mimo to USDA akceptowała tę rzeczywistość i (rzekomo) sobie z nią radziła.
Obecnie, po 9 edycjach DGA z dziesiątą na horyzoncie, ponad 40% dorosłych Amerykanów jest otyłych, a u 8% zdiagnozowano cukrzycę.
Od tego jasnego momentu nadziei w marcu 1976 r. liczba przypadków występowania otyłości wzrosła trzykrotnie, a cukrzycy czterokrotnie. Bezpośrednie koszty medyczne otyłości i cukrzycy wynoszą łącznie około 1,4 miliarda dolarów…dziennie. Tak więc jedyna możliwa odpowiedź na pytanie, jak to się dzieje to: obawiam się, że nie jest dobrze.
Paradoks DGA?
Po pierwsze: prawie pół wieku wytycznych żywieniowych USDA wiąże się z półwieczem coraz mniej zdrowych Amerykanów i coraz większym ryzykiem chorób przewlekłych. Przypadek? Być może. Z tego, co nam się mówi, sytuacja mogłaby być znacznie gorsza bez tych, rzekomo opartych na nauce porad, które zapewnia DGA. Może byłoby lepiej? A może ten związek zawiera przyczynę (DGA) i skutek (epidemia otyłości).
Drugą częścią paradoksu jest fakt, że w miarę jak Amerykanie stają się coraz mniej zdrowi, porady DGA stają się coraz bardziej takie same. To, co zaczęło się jako rada, aby jeść różnorodne pokarmy, w tym dużo owoców i warzyw, staje się coraz bardziej oparte na roślinach.
Począwszy od 1980 roku, filozofia oparta na roślinach wyłoniła się organicznie z bardzo wątpliwego założenia (patrz mój ostatni post), że tłuszcze nasycone pochodzące z żywności pochodzenia zwierzęcego są nie tylko dietetyczną przyczyną chorób serca, lecz także przedwczesnej śmierci. Jeśli to prawda, to spożycie tych pokarmów pochodzenia zwierzęcego powinno być ograniczone. W końcu choroby serca są „zabójcą numer 1 w kraju”, jak lubi to podkreślać American Heart Association.
Czy mięso, które jemy, powinno być chude, a nabiał niskotłuszczowy
Po ograniczeniu ilości kalorii pochodzących z tłuszczów, wytyczne de facto stają się bogate w węglowodany. Stąd też, cytując wytyczne z 1995 roku, wydanie 4, „większość kalorii w diecie powinna pochodzić z produktów zbożowych, warzyw i owoców”. A ponieważ tłuszcze zwierzęce są szczególnie bogate w tłuszcze nasycone, najpierw powiedziano nam też, byśmy „oszczędnie używali tłuszczów i olejów”, a następnie, wraz z kolejnymi edycjami DGA, abyśmy „priorytetowo traktowali stosowanie olejów roślinnych”.
W grudniu 2023 USDA i Departament Zdrowia i Opieki Społecznej (który również nadzoruje proces DGA) opublikowały raport naukowy dotyczący nadchodzącej, 10. edycji DGA. Raport ten zaleca dalsze wzmocnienie wytycznych dotyczących głównie roślin: nie tylko priorytetowe traktowanie roślinnych źródeł tłuszczu nad źródłami zwierzęcymi (oleje z nasion nad masłem, smalcem, łojem itp.), lecz także priorytetowe traktowanie białka roślinnego (fasoli, grochu i roślin strączkowych) nad bardziej tradycyjnymi źródłami zwierzęcymi (mięso, drób, jaja).
Wracając do paradoksu DGA: w miarę jak naród staje się coraz grubszy i coraz bardziej chory na cukrzycę, a populacja jest prawdopodobnie bardziej nękana chorobami przewlekłymi niż kiedykolwiek w historii, rada, aby jeść głównie rośliny, powoli przekształca się w radę, aby jeść tylko rośliny. A co, jeśli sama rada jest problemem? Co jeśli jeszcze więcej tego samego jest ostatnią rzeczą, jaką USDA powinno doradzać amerykańskiemu społeczeństwu?
Jeśli udzielasz porad mających na celu promowanie zdrowia i zapobieganie chorobom, a twoja grupa docelowa staje się coraz bardziej niezdrowa, czy nie jesteś moralnie zobowiązany do zbadania tezy, że być może ta godna pożałowania sytuacja jest wynikiem twoich porad? Jeśli jesteś odpowiedzialnym lekarzem udzielającym porad lub zalecającym interwencję – farmaceutyczną lub dietetyczną – z pewnością byś to zrobił. Dlaczego instytucja zdrowia publicznego tego nie czyni?
W idealnym świecie (a przynajmniej w moim idealnym świecie), każdy 5-letni cykl tworzenia DGA zawierałby mechanizm zadawania pytania: jak sobie radzimy? A jeśli odpowiedź byłaby taka, jaka niestety jest, także konieczność zbadania bez uprzedzeń prawdziwości tezy, że to porady są problemem. Tak jak nowi prezydenci są wybierani co 4 lata i mogą ocenić i przemyśleć (na lepsze lub gorsze) politykę rządu, rozsądne byłoby oczekiwanie, że 5-letni cykl DGA pozwoli na ten sam rodzaj krytycznej retrospekcji. Tak się jednak nie dzieje.
Co gorsza, proces DGA ewoluował, aby zapewnić, że podstawowe zasady leżące u podstaw porad nigdy się nie zmienią. Zamierzam omówić sposób, w jaki USDA to robi – okrężną logikę i sztuczki wbudowane w metodologię. Jest to 4-częściowy proces. (Pierwszy, który jest najbardziej oczywisty, może brzmieć znajomo dla tych, którzy przeczytali mój pierwszy post „W obronie złego dziennikarstwa zdrowotnego”).
Kwestionowanie założeń nie jest zadaniem DGA
Same wytyczne są ostatecznie opracowywane przez pracowników USDA i HHS, ale teoretycznie są one, dzięki pracom Komitetu Doradczego ds. Wytycznych Żywieniowych (DGAC) „oparte na nauce”. Komitet ten składa się z wiodących autorytetów w dziedzinie żywienia – 20 z nich w tym roku – a dla każdej nowej edycji wytycznych tworzony jest nowy komitet.
Niedawno opublikowany raport naukowy, o którym wspomniałem powyżej, jest produktem końcowym obecnego DGAC. Raport ten reprezentował, jak nam powiedziano, 22 miesiące „szeroko zakrojonych obrad komitetu… rygorystycznych przeglądów danych i literatury naukowej” oraz ścisłej współpracy, podczas której członkowie komitetu uzyskali „cenne spostrzeżenia od siebie nawzajem”.
Komisja nie jest bynajmniej ślepa na problem paradoksu, nie postrzega go jednak jako paradoksu. Raczej opisuje tragiczne liczby epidemii otyłości i cukrzycy jako „tło” dla swojej pracy. Członkowie komitetu nie uważają eksplozji cukrzycy i otyłości w Ameryce za bezprecedensową porażkę w dziedzinie zdrowia publicznego – jak na przykład Gary Taubes – lecz raczej za „poważne wyzwania dla zdrowia publicznego”. Wyzwania trzeba pokonywać. Niepowodzenia należy zbadać i zrozumieć, aby się nie powtórzyły. Lecz ten rodzaj myślenia najwyraźniej nie należał do cennych spostrzeżeń, które członkowie DGAC uzyskali od siebie nawzajem. Zwłaszcza, że tego rodzaju krytyczna ocena nie jest tym, do czego są upoważnieni. Oczekuje się bowiem, że komitet doradczy DGA będzie „opierał się” na pracach wcześniejszych komitetów, a nie je kwestionował. Aktualizuje myślenie w oparciu o systematyczne przeglądy przeprowadzane przez samą USDA (które odgrywają kluczową rolę, jak to omówię) i najnowsze badania, które zazwyczaj (choć nie zawsze) oznaczają badania opublikowane w ciągu ostatnich pięciu lat, tj. od ostatniej edycji wytycznych lub ostatniego raportu DGAC.
W przypadku braku jakichkolwiek poważnych badań klinicznych, które ostatecznie wykazałyby, że porady zawarte w wytycznych są szkodliwe – w rodzaju ogromnych randomizowanych kontrolowanych badań, które mogą trwać dekadę i kosztować dziesiątki do setek milionów dolarów – komitet nie dojdzie i być może nie może dojść do wniosku, że ich porady wyprowadziły ich, a więc i nas, na manowce.
W rzadkich przypadkach, gdy takie badania zostały jednak przeprowadzone, o czym często mówiłem, nie potwierdziły one, że wytyczne DGA mają jakikolwiek korzystny wpływ. Tak było na przykład w przypadku wartego 115 milionów dolarów badania Multiple Risk Factor Intervention Trial (opublikowanego w 1982 roku, zaledwie 2 lata po pierwszych wytycznych), wartego pół miliarda dolarów dietetycznego ramienia Women’s Health Initiative (2006) oraz wartego 200 milionów dolarów badania Look AHEAD (2013). Jednak autorytety żywieniowe (w DGAC lub poza nim) uznały, że o wiele łatwiej jest założyć, że te badania nie potwierdziły ich rad, niż że ich rady nie były słuszne.
W rezultacie, w najlepszym przypadku, DGAC zaleci niewielkie zmiany w tematach przedstawionych przez ich poprzedników. Zanim jednak to zrobią, dojdą do wniosku, że paradoks DGA nie wynika z charakteru udzielanych porad, lecz z tego, że Amerykanie ich nie stosują. Nie zwracamy na to wystarczającej uwagi.
Luka w przestrzeganiu zaleceń (tj. to nie my, to ty…)
Podobnie jak dietetycy zasiadający w DGAC nie są ślepi na paradoks DGA, autorzy DGA w USDA nie są ślepi na (okrężną) logikę, którą stosują, która zapewnia ten wniosek. Mogą być nieświadomi implikacji, ale opisują logikę (prawie) tak jasno, jak dzień. W pierwszym akapicie rozdziału wprowadzającego do aktualnych wytycznych, w wersji na lata 2020-2025, nagłówek brzmi „Przygotowanie sceny”.
Żywność i napoje spożywane przez ludzi mają ogromny wpływ na ich zdrowie. Naukowy związek między żywnością a zdrowiem jest dobrze udokumentowany od wielu dziesięcioleci, z istotnymi dowodami wskazującymi, że zdrowe wzorce żywieniowe mogą pomóc ludziom osiągnąć i utrzymać dobre zdrowie oraz zmniejszyć ryzyko chorób przewlekłych na wszystkich etapach życia. Jednak dane federalne pokazują, że od pierwszego wydania „Wytycznych żywieniowych dla Amerykanów w 1980 roku do dnia dzisiejszego” Amerykanie nie spełniają zaleceń, a wskaźniki chorób przewlekłych związanych z dietą wzrosły do wszechobecnych poziomów i nadal stanowią poważny problem dla zdrowia publicznego.
Związek przyczynowo -skutkowy czy korelacja
Żywność i napoje mają ogromny wpływ na nasze zdrowie. Wiemy, jaki jest ten wpływ i dlaczego: tj. „Naukowy związek między żywnością a zdrowiem jest dobrze udokumentowany od wielu dziesięcioleci”.
Wiemy, czym są „zdrowe wzorce żywieniowe” (co głosimy od 1980 roku). Amerykanie są niezdrowi: tj. „wskaźniki chorób przewlekłych związanych z dietą wzrosły do wszechobecnego poziomu….”.
Amerykanie nie słuchają naszych rad: „Amerykanie są daleko w tyle….” (Wygląda na to, że głosiliśmy kazania tylko do chóru).
Jakie jest rozwiązanie? Dawać więcej tych samych rad. Przynajmniej wymyślić sposób na przedstawienie tych rad w bardziej przekonujący sposób – może piramida żywieniowa lub MyPlate – mając nadzieję, że w ten sposób Amerykanie zrozumieją przesłanie i będą jeść tak, jak nam się mówi (jeśli nic innego, więcej Amerykanów dołączy do chóru).
A oto dowody na to, że Amerykanie „w dużym stopniu nie spełniają” zaleceń:
Ponieważ idealne przestrzeganie zaleceń nigdy nie nastąpi, autorzy wytycznych zawsze mogą obwiniać narodową porażkę w utrzymaniu naszego zdrowia za lukę między doskonałością a rzeczywistością. Bez względu na to, jak mała lub duża jest luka, rozwiązanie nigdy nie wymaga naprawienia porady. Zawsze może być więcej tego samego, zakładając, że jeśli tylko uda nam się zmniejszyć lukę, możemy rozwiązać problem.
Wzorce żywieniowe i sztuczki manualne (miej oko na cukier)
Wróćmy do historii, aby zrozumieć naturę sztuczek, które są obecnie wbudowane w proces DGA. Podobnie jak w przypadku magicznej sztuczki, musisz uważnie obserwować, jeśli chcesz zrozumieć, jak to się robi.
We wczesnych wersjach wytycznych, porady koncentrowały się na określonych rodzajach makroskładników odżywczych, których powinniśmy unikać spożywania „zbyt dużej ilości” (tłuszcz, tłuszcze nasycone i cukier), wszystkie uważane za zło dietetyczne. Wytyczne te zawierały sugestie dotyczące żywności, którą należy spożywać, aby spełnić te kryteria (owoce, warzywa bogate w błonnik, produkty pełnoziarniste, chude białka) oraz żywności, której należy unikać, aby pomóc spełnić te kryteria (jaja, narządy, masło, desery, napoje gazowane itp.), ale to wszystko.
Na początku XXI wieku wytyczne nie wspominały o wzorcach żywieniowych. Jednak same badania nad odżywianiem zmieniały się. Ponieważ rząd i stowarzyszenia zdrowotne zaczęły rozpowszechniać porady dietetyczne, a wpływowi dziennikarze zajmujący się zdrowiem rozpowszechniali je daleko i szeroko, epidemiolodzy żywieniowi zaczęli się martwić, że być może ich badania są mylone przez pojęcie zdrowej diety. Jest to krytyczna kwestia, do której powrócę w późniejszych postach.
Gdy instytucje te zaczęły rozpowszechniać koncepcję zdrowej diety, stała się ona dietą stosowaną przez osoby dbające o zdrowie. Ale tu jest haczyk: ludzie, którzy są świadomi zdrowia, z definicji są ludźmi, którzy zarówno wiedzą wystarczająco dużo, jak i mogą sobie pozwolić na przedkładanie swojego zdrowia nad mniej zdrowe przyjemności życia (na przykład papierosy). To nie tylko bardzo dobry argument, że będą zdrowsi niż ludzie, którzy albo nie mogą sobie pozwolić na świadomość zdrowotną, albo nie wiedzą wystarczająco dużo lub nie dbają o to, by być zdrowymi, lecz także mają wiele innych zalet (lepsi lekarze, wyższe wykształcenie, wyższy status społeczno-ekonomiczny) i angażują się w cały szereg innych zachowań prozdrowotnych, które również działają na rzecz ich zdrowia.
Innymi słowy, jedzenie tego, co uważasz za zdrową dietę, jest wyznacznikiem, znakiem, bycia świadomym zdrowia. Jest to nieodłączna część bycia świadomym zdrowia, ale łączy się z innymi zachowaniami i korzyściami, które mogą również przyczyniać się do stanu zdrowia.
Krótko mówiąc, wszechświat tych czynników związanych ze zdrowiem skupia się razem, zapewniając, że ludzie, którzy wybierają dietę, o której rząd, dziennikarze, stowarzyszenia zdrowotne i świadczeniodawców opieki zdrowotnej itp. mówią, że „|jest najzdrowsza” są również ludźmi, którzy żyją dłużej i zdrowiej. Niezależnie od tego, czy dieta pomaga, czy nie.
Podczas gdy dietetycy zakładali (mieli nadzieję?), że przynajmniej niektóre z „korzystnych wyników zdrowotnych” związanych z tymi wyborami żywieniowymi były w rzeczywistości spowodowane samymi wyborami żywieniowymi, nie wiedzieliby nawet, jaki to był aspekt diety. Dlaczego nie? Ponieważ rzekomo zdrowe wybory żywieniowe również łączą się ze sobą: osoby dbające o zdrowie nie dokonują tylko jednej pojedynczej zmiany w swojej diecie. Dokonują wielu powiązanych wyborów żywieniowych, które uważają za zdrowe odżywianie – cały zdrowy wzorzec żywieniowy.
W 1993 r. epidemiolodzy z National Cancer Institute poruszyli tę kwestię w odniesieniu do ankiet, które rząd wykorzystał do ustalenia, co Amerykanie jedzą i jak to wiąże się ze stanem zdrowia (i które ujawniły w 1998 r. istnienie epidemii otyłości). Ich artykuł został zatytułowany (moją kursywą) „Wzorce żywieniowe związane z dietą niskotłuszczową w krajowym badaniu kontrolnym badania zdrowia: identyfikacja potencjalnych czynników zakłócających analizy epidemiologiczne”.
Naukowcy z NCI odkryli, że ludzie, którzy stosowali dietę niskotłuszczową, tak jak zalecały im to DGA, stowarzyszenia zdrowotne i media, mieli również tendencję do jedzenia i niejedzenia wielu innych rzeczy, które te same instytucje również im zalecały spożycie:
– witaminy C i procent kalorii pochodzących z węglowodanów;
– błonnika pokarmowego,
– drobiu,
– niskotłuszczowych produktów mlecznych,
– owoców, warzyw,
– zbóż i produktów pełnoziarnistych
było znacznie wyższe, podczas gdy spożycie białka, tłuszczu ogółem, tłuszczów nasyconych, kwasu oleinowego i linolowego, cholesterolu, sodu, wszystkich czerwonych mięs, wysokotłuszczowych produktów mlecznych, jaj, orzechów, białego chleba, smażonych ziemniaków, deserów, tłuszczów i olejów było znacznie niższe…..
Naukowcy z NCI szukali związku między dietą wysokotłuszczową a rakiem. Ale teraz zdali sobie sprawę, że nawet gdyby diety niskotłuszczowe wiązały się z niższym ryzykiem zachorowania na raka (a nie były), mogłoby to wynikać ze wszystkich innych przyczyn dietetycznych niezwiązanych z tłuszczami w tym zdrowym wzorcu żywieniowym – można jeść więcej owoców i warzyw (więc więcej błonnika lub witaminy C), lub mniej mięsa, lub mniej deserów (mniej cukru) itp. Epidemiolodzy NCI mieli rację, martwiąc się o te kwestie. Pozostaje to krytycznym problemem epidemiologii żywieniowej.
Powodem, dla którego nauki medyczne polegają na randomizowanych, kontrolowanych badaniach w celu ustalenia wiarygodnej wiedzy, jest to, że randomizacja kontroluje właśnie tego rodzaju czynniki zakłócające. To jest właśnie to. Badania obserwacyjne, takie jak te prowadzone przez epidemiologów żywieniowych, nie mogą kontrolować tych czynników.
Ludzie, którzy jedzą to, co uważają za zdrową dietę, są świadomi zdrowia. Robią wiele rzeczy, które uważają za zdrowe. Różnią się znacznie od tych, którzy nie stosują zdrowej diety pod wieloma względami, nie tylko pod względem diety. Jeśli wybaczysz kalambur związany z odżywianiem, są tak różni jak jabłka i pomarańcze.
Jednak pod koniec lat 90. epidemiolodzy żywieniowi z Harvard School of Public Health, kierowani przez Waltera Willetta i Franka Hu, zaangażowali się i zdecydowali, że może mogliby wykorzystać te wzorce żywieniowe w inny sposób. Ignorując możliwość potencjalnego czynnika zakłócającego, postanowili przyjrzeć się jednemu z ich ogromnych badań kohortowych – Physicians’ Health Study z 45000 lekarzy – w celu ustalenia, czy określone wzorce żywieniowe wiążą się ze zdrowiem w ich badaniach. Nic dziwnego, że tak się stało. Willett, Hu i wsp. opublikowali swoje wyniki w 1999 i 2000 roku.
Oto jak opisali swoją motywację:
Odmienne wzorce żywieniowe odzwierciedlają różne tradycje żywieniowe na całym świecie i mogą być związane z częstością występowania choroby niedokrwiennej serca (CHD) w różnych krajach. Populacje śródziemnomorskie i azjatyckie mają bardzo niskie wskaźniki CHD w porównaniu z populacjami zachodnimi. Te niskie wskaźniki przypisuje się wysokiemu spożyciu warzyw, owoców, produktów pełnoziarnistych i ryb oraz niskiemu spożyciu czerwonego mięsa, wysokotłuszczowych produktów mlecznych i innych produktów pochodzenia zwierzęcego w tradycyjnej diecie śródziemnomorskiej i azjatyckiej.
Ale teraz epidemiolodzy z Harvardu pozwolili, aby ich uprzedzenia wpłynęły na ich obserwacje.
O ile populacje śródziemnomorskie i azjatyckie miały niskie wskaźniki CHD w porównaniu z populacjami zachodnimi (stąd wysokie spożycie warzyw, produktów pełnoziarnistych i ryb; niskie spożycie czerwonego mięsa, wysokotłuszczowego nabiału itp.), niektóre narody zachodnie również miały niskie wskaźniki CHD (na przykład Francja i Szwajcaria), mimo iż spożywały tradycyjne diety z dużą ilością czerwonego mięsa i wysokotłuszczowego nabiału. Inne tradycyjne populacje, takie jak pasterze bydła w Kenii (Masajowie), pasterze reniferów na Syberii, Eskimosi lub rdzenni Amerykanie z Wielkich Równin, również spożywali dietę bogatą w mięso i tłuszcze i byli, dopóki ich dieta nie została poddana westernizacji, wyraźnie zdrowi.
Dlatego brytyjscy naukowcy w latach 60. i 70., którzy badali te zmiany żywieniowe – co dzieje się, gdy tradycyjne diety stają się zachodnie – skupili się na obecności lub braku rafinowanych zbóż (białej mąki) i cukru jako podstawowej zmianie. Było to prawdą niezależnie od spożycia mięsa i wysokotłuszczowego nabiału przez populacje.
Ale kiedy Willett, Hu i ich koledzy z Harvardu poszukali w swojej kohorcie Physicians’ Health Study i znaleźli pokrewny wzorzec żywieniowy – dokładnie to, co zidentyfikowali naukowcy z NCI – przedefiniowali konkurencyjne diety. To był początek oszustwa.
Zamiast skorzystać z dziesięcioleci brytyjskich obserwacji dotyczących związków między dietą a chorobami na całym świecie, epidemiolodzy z Harvardu zawęzili swoją uwagę tylko do diet amerykańskich (co jedli amerykańscy lekarze, grupa, która powinna być szczególnie świadoma zdrowia) i podzielili je na wzorzec „ostrożny” i wzorzec „zachodni”.
Rozważny wzorzec charakteryzował się „wyższym spożyciem warzyw, owoców, roślin strączkowych, produktów pełnoziarnistych, ryb i drobiu”; zachodni wzorzec charakteryzował się „wyższym spożyciem czerwonego mięsa, przetworzonego mięsa, rafinowanych zbóż, słodyczy i deserów, frytek i wysokotłuszczowych produktów mlecznych…”. Nic dziwnego, że im bardziej rozważna była dieta lekarzy, tym byli zdrowsi; im ściślej podążali za zachodnim wzorcem, tym mniej zdrowi[1]:
W ciągu 8 lat obserwacji stwierdziliśmy, że wraz ze wzrostem wyniku ostrożnego wzorca, ryzyko CHD zmniejszało się, nawet po dostosowaniu do potencjalnie korzystnych składników odżywczych, takich jak kwas foliowy i błonnik zbożowy. W przeciwieństwie do tego, wraz ze wzrostem wyniku wzorca zachodniego, ryzyko CHD wzrastało, nawet po dostosowaniu do potencjalnie szkodliwych składników odżywczych, takich jak tłuszcze nasycone, tłuszcze trans i cholesterol. Dane te sugerują, że 2 główne wzorce żywieniowe pochodzące z FFQ przewidują ryzyko CHD, niezależnie od wpływu kilku znanych korzystnych lub szkodliwych składników odżywczych.
Jednym z oczywistych sposobów interpretacji związku, o którym donoszą Willet, Hu i spółka, jest wybór terminu „rozważny” do opisania wzorca, który wiąże się z lepszym zdrowiem. W tym kontekście ostrożność jest synonimem świadomości zdrowotnej. Rozważny wzorzec żywieniowy obejmował z definicji wszystkie pokarmy, które do lat 90. uznawaliśmy za charakteryzujące zdrową dietę. Zachodni wzorzec żywieniowy obejmował wszystkie pokarmy, które władze żywieniowe przekonały nas, że są niezdrowe.
Oceniając swoich lekarzy na podstawie tego, czy wolą jeść ryby bardziej niż czerwone mięso (lub bekon!), owoce i warzywa zamiast słodyczy i deserów, pełne ziarna zamiast przetworzonych ziaren (biały ryż i mąka), epidemiolodzy z Harvardu zapewnili, że wybierają lekarzy, którzy są świadomi zdrowia (ostrożni) i porównują ich zdrowie z tymi, którzy ostrożni nie są (zachodni!). Epidemiolodzy z Harvardu nie uznali tego faktu za godny dyskusji, nie mówiąc już o zasugerowaniu rodzaju analizy lub eksperymentu, który mógłby to wykluczyć.
„Tradycyjny” wzorzec żywieniowy zdefiniowany przez Brytyjczyków charakteryzował się brakiem uprzemysłowionych, przetworzonych węglowodanów – cukrów i przetworzonych zbóż. Epidemiolodzy z Harvardu zamienili tradycyjną dietę na „rozważny” wzorzec żywieniowy. Wzorzec ten oczywiście obejmował nie tylko minimalne spożycie tych przetworzonych węglowodanów, lecz także unikanie czerwonego i przetworzonego mięsa oraz wysokotłuszczowego nabiału.
Zamieniając rozważny wzorzec na tradycyjny, Willet, Hu i ich koledzy mogli umieścić czerwone i przetworzone mięso oraz wysokotłuszczowy nabiał w tym samym zachodnim wzorcu, co cukier i przetworzone zboża. Mogliby umieścić żywność spożywaną przez populacje odżywiające się tradycyjnie, a więc żyjące z ziemi – czerwone, a nawet przetworzone mięso (bekon) i wysokotłuszczowy nabiał – w tym samym wzorcu, co żywność uprzemysłowiona, która pojawiła się wraz z westernizacją.
Ta subtelna manipulacja wzorcami żywieniowymi – sztuczka z ręką – zapewniła, że wyniki zdrowotne związane ze spożywaniem białka i tłuszczu z mięsa i nabiału będą mylone z wynikami zdrowotnymi związanymi ze spożywaniem przemysłowo przetworzonych węglowodanów – cukru i białej mąki. Ponieważ dietetycy w ogóle zaczęli wykorzystywać wzorce żywieniowe jako kolejny sposób na przekazywanie swoich przekonań na temat zdrowej diety, nadal używali harwardzkich i zachodnich wzorców żywieniowych jako swoich modeli.
Na początku 2010 roku USDA przyjęła koncepcję wzorców żywieniowych dla DGA i zrobiła to samo, zapewniając kolejny sposób na opakowanie DGA w sposób, który mógłby być stosowany przez większą liczbę Amerykanów. Teraz DGA oferowały całe zdrowe wzorce żywieniowe – wzorzec wegetariański, wzorzec śródziemnomorski, wzorzec „zdrowego wzorca żywieniowego w stylu amerykańskim”, wszystkie z „tymi samymi podstawowymi elementami”.
Tymi „podstawowymi elementami” byłoby oczywiście:
– wysokie spożycie owoców, warzyw,
– produktów pełnoziarnistych i roślin strączkowych, \
ponieważ były to pokarmy, które rozważni, dbający o zdrowie ludzie traktowali priorytetowo, oraz
– niskie spożycie cukru i rafinowanych zbóż;
– czerwonego i przetworzonego mięsa,
– oraz wysokotłuszczowego nabiału,
ponieważ były to pokarmy, które rozważni, dbający o zdrowie ludzie wiedzieli wystarczająco dużo, aby je ograniczyć. Dlaczego? Ponieważ tak im mówiły władze zdrowotne, a oni byli rozważni i świadomi zdrowia.
Problem polega na tym, że rozważni, dbający o zdrowie ludzie nigdy nie dowiedzieliby się, czy rozważne wzorce żywieniowe Harvardu lub zdrowe wzorce żywieniowe USDA uczyniły ich zdrowszymi, tak samo jak Willett, Hu i ich koledzy z Harvardu nie mogliby tego wiedzieć. Ale właśnie to by jedli.
W międzyczasie DGA mogły zalecać coraz więcej roślin i coraz mniej mięsa, jaj i nabiału w wytycznych, ponieważ osoby dbające o zdrowie, które unikały tych pokarmów, były zdrowsze. Chociaż mogliby być jeszcze zdrowsi, gdyby jedli więcej mięsa i mniej roślin. Tak długo, jak ta teza nigdy nie została przetestowana w randomizowanych, kontrolowanych badaniach (lub znaczenie testów zostałoby odrzucone, gdyby dały wynik negatywny), prawda pozostałaby nieznana.
Zadawanie niewłaściwych pytań
Począwszy od 2017 r. proces DGA został zmodyfikowany w celu dodania nowego etapu na początku procesu. Zamiast zaczynać od powołania Komitetu Doradczego ds. Wytycznych Dietetycznych i pozwolić im robić to, co im się podoba, pracownicy USDA i HHS, którzy nadzorowali proces DGA, najpierw zidentyfikowali „tematy i pytania pomocnicze”, które ich zdaniem byłyby „najważniejsze i istotne dla federalnych programów żywieniowych, polityk i priorytetów edukacji konsumentów”.
Te tematy i pytania zostałyby opublikowane na stronie internetowej USDA, a opinia publiczna mogłaby je skomentować. Pytania zostałyby następnie ponownie dostosowane, jeśli pracownicy USDA i HHS uznaliby to za konieczne. USDA zebrałby dane potrzebne do udzielenia odpowiedzi na pytania, a pracownicy agencji przeprowadziliby „systematyczne przeglądy dowodów żywieniowych”. Przeglądy te wykorzystywałyby „rygorystyczną, opartą na protokole metodologię”, aby wspierać DGAC w podejmowaniu decyzji o tym, jak zmodyfikować same DGA, jeśli taka modyfikacja byłaby konieczna. Te systematyczne przeglądy stanowiłyby podstawę naukową dla kolejnych wytycznych.
A teraz wracamy do okrężnej logiki lub samospełniającej się przepowiedni DGA.
Jak już wielokrotnie pisałem, proces naukowy zależy w takim samym stopniu od zadawanych pytań, jak od obserwacji lub eksperymentów przeprowadzonych w celu udzielenia na nie odpowiedzi. Jeśli zadasz niewłaściwe pytanie, nie ma znaczenia, jaką odpowiedź otrzymasz. Jeśli uważasz, że określony sposób odżywiania jest najzdrowszy i chcesz wiedzieć, czy to prawda – pytanie – musisz przeprowadzić eksperyment, aby odpowiedzieć na to pytanie.
Konkretne, randomizowane, kontrolowane badanie.
Losowo przydzielasz badanych do spożywania wzorca żywieniowego, który uważasz za najzdrowszy lub innych wzorców żywieniowych, które również mogą być zdrowe, i utrzymujesz badanych jedzących w ten sposób, zgodnie z jednym lub drugim wzorcem, wystarczająco długo, aby ustalić, czy masz rację.
Idealnie byłoby, gdyby USDA zapytała, czy zdrowe wzorce żywieniowe promowane przez DGA powodują, że jesteśmy zdrowsi niż inne wzorce żywieniowe, które w przeciwnym razie moglibyśmy uznać za zdrowe?
Na przykład, czy dieta oparta głównie na roślinach z ograniczoną ilością rafinowanych zbóż i cukrów powoduje, że jesteśmy zdrowsi niż dieta oparta głównie na zwierzętach z ograniczoną ilością rafinowanych zbóż i cukrów?
Czy dieta, w której źródłem tłuszczu są rośliny (oleje z nasion[2]) sprawia, że jesteśmy zdrowsi niż dieta, w której źródłem tłuszczu są zwierzęta (masło, smalec, łój itp.)?
Są to niezwykle ważne pytania.
Czy powinienem dawać pierwszeństwo pokarmom roślinnym czy zwierzęcym, jeśli chcę zmaksymalizować swoje zdrowie (i zdrowie moich dzieci)?
Problem polega jednak na tym, że naukowcy zadawali tego rodzaju pytania – tak jak zrobiła to współpraca naukowców zajmujących się medycyną opartą na dowodach w 2020 r., w serii czterech systematycznych analiz opublikowanych w Annals of Internal Medicine – i mogli znaleźć tylko „niskiej lub bardzo niskiej jakości” dowody potwierdzające te głównie roślinne porady. (Pisałem o tych analizach dla Unsettled Science tutaj).
Nie są to jednak pytania zadawane przez USDA. Wszystkie pytania, które kierują pracami DGAC, wszystkie pytania zadawane i odpowiadane przez systematyczne przeglądy, przybierają formę „jaki jest związek” między wzorcami żywieniowymi a ryzykiem chorób przewlekłych, tak jak epidemiolodzy żywieniowi z Harvardu pytali 25 lat temu.
Oto początek listy z ostatniego raportu DGAC (jest ona wiernie kontynuowana w tym kierunku):
Pytając, jaki jest związek między spożywanymi wzorcami żywieniowymi a chorobami przewlekłymi, mogą odpowiedzieć poprawnie, że zdrowe wzorce żywieniowe (tj. to, co rozważni, dbający o zdrowie ludzie jedzą, ponieważ tak im powiedziano) wiążą się z „korzystnymi wynikami zdrowotnymi”. Tak jest.
Co ważniejsze, jest to odpowiedź nawet w przypadku braku dowodów potwierdzających z randomizowanych badań kontrolowanych. RCT nie są potrzebne, aby odpowiedzieć na te pytania. Analitycy USDA mogą polegać jedynie na badaniach obserwacyjnych (jak to robią w większości przypadków), ponieważ jest to pytanie, na które można odpowiedzieć jedynie za pomocą obserwacji.
Nie jest to pytanie przyczynowo – skutkowe wymagające eksperymentów. Analitycy USDA nie pytają, czy rzekomo zdrowe wzorce żywieniowe powodują, że ludzie są zdrowsi niż inne wzorce żywieniowe – które mogą być również zdrowe, a nawet zdrowsze – pytają „jaki jest związek” między tymi dietami a zdrowiem.
I dochodzą do tego samego wniosku, co badacze NCI w 1993 roku oraz Willet, Hu i ich koledzy epidemiolodzy z Harvardu w 1999 i 2000 roku, ponieważ jest to wbudowane w pytanie: ludzie, którzy jedzą ten zdrowy wzorzec żywieniowy, którzy z definicji są rozważnymi, dbającymi o zdrowie ludźmi, są zdrowsi niż ci, którzy tego nie robią.
Wszystkie te zdrowe wzorce żywieniowe „wiążą się z korzystnymi wynikami zdrowotnymi”, ponieważ opierają się na tym, co jedzą rozważni, świadomi zdrowia, a więc stosunkowo zdrowi ludzie.
Nawet gdy recenzenci USDA znaleźli (bardzo nieliczne przypadki) badania kliniczne, które rzekomo testowały bezpieczeństwo i skuteczność wzorca żywieniowego, badania te testowały jedynie zdrowy wzorzec żywieniowy w porównaniu z tym, co ludzie normalnie jedli – jak na przykład to badanie, w którym stwierdzono cenne niewielkie korzyści, lub badanie MIND Diet, jak omówiłem tutaj, nie stwierdzając żadnych korzyści – a nie z potencjalnymi konkurentami dla takiego wzorca lub różnych odmian zdrowego wzorca.
Gdy epidemiolodzy żywieniowi z Harvardu zignorowali ten mylący problem i włączyli słodycze, desery, słodkie napoje i białe pieczywo do tego samego wzorca żywieniowego, co mięso, przetworzone mięso i wysokotłuszczowy nabiał, stworzyli samospełniającą się przepowiednię dotyczącą głównie roślin.
Dzięki tej okrężnej logice metodologia USDA zapewniła, że DGA nigdy nie dojdzie do wniosku, że mięso, przetworzone mięso i wysokotłuszczowy nabiał mogą być korzystne. Zgodnie z tą logiką, DGA dadzą nam wariacje na temat głównie roślin i wszystkich roślin, o ile istnieją DGA.
P.S. Uncertainty Principles jest dziś dostępne za darmo.
© 2024 Gary Taubes
548 Market Street PMB 72296, San Francisco, CA 94104
[1] Nina Teicholz ma doskonały przegląd dowodów (lub ich braku) w nowym raporcie DGAC na swoim podstacku, Unsettled Science.
.
[2] Oleje roślinne i oleje z nasion są również tym, co w tamtych czasach kazano jeść osobom dbającym o zdrowie. Dlatego też stosunkowo wysokie spożycie olejów z nasion było częścią rozważnej diety. Ta kategoryzacja dezorientuje zatem historię oleju z nasion. Ponieważ spożycie oleju z nasion wiąże się ze świadomością zdrowotną, a więc korzystnymi wynikami zdrowotnymi, wyjaśnia to, dlaczego epidemiolodzy żywieniowi (szczególnie ci z Harvardu) i USDA promują oleje z nasion. To, czy ich spożywanie powoduje korzystne skutki zdrowotne, czy wręcz przeciwnie, wymaga oczywiście przeprowadzenia badań RCT. Kwestia ta stanowi sedno debaty na temat olejów z nasion.