Demokracja po raz pierwszy zakorzeniła się ponad 2500 lat temu w starożytnych Atenach. Starożytni Ateńczycy szybko zdali sobie sprawę, że jeśli chcą mieć spójne społeczeństwo, muszą zapewnić jak największe zaufanie do swoich instytucji i rządu.
Dlatego opracowali formalną metodę pociągania polityków i urzędników publicznych do odpowiedzialności za swoje postępowanie.
Po odejściu ze stanowiska każdy urzędnik publiczny, od najwyższego sędziego, przez najniższego nadzorcę rynku, po najsłynniejszego generała, był zobowiązany do przedłożenia swoich szczegółowych dokumentów finansowych w ciągu 30 dni od odejścia.
Nazywano to euthyna. Była to oczywista kontrola wymierzona w korupcję finansową. Nawet najmniejsza rozbieżność była dokładnie badana i potencjalnie kierowana do sądu.
To nie była zwykła formalność. Sam Perykles, złoty mówca, który poprowadził Ateny przez ich złoty wiek, został postawiony przed audytorami i ukarany grzywną za sprzeniewierzenie funduszy podczas budowy Partenonu.
Ale nawet poza kwestią pieniędzy, odchodzący urzędnicy byli poddawani intensywnej kontroli swoich działań i decyzji podjętych podczas sprawowania urzędu.
Nie chodziło o to, aby wymagać od urzędników niemożliwych do spełnienia standardów. Ateńczycy rozumieli, że ludzie popełniają błędy. Rozumieli jednak również różnicę między uczciwym błędem a niewybaczalnym nadużyciem zaufania publicznego.
Na przykład po zwycięstwie marynarki wojennej Aten w bitwie pod Arginusae w 406 r. p.n.e. sześciu generałów, którzy nie zdołali uratować ocalałych z uszkodzonych przez burzę statków, stanęło przed sądem publicznym i zostało straconych – nie za przegraną bitwę, lecz za niewypełnienie obowiązku wobec swoich ludzi.
W starożytnych Atenach poważne wykroczenia miały realne konsekwencje – grzywny, procesy, a nawet egzekucje. I to działało. Ograniczyło to drobną korupcję, lenistwo i niekompetencję. System nie był idealny, ale Ateny prosperowały.
Ilu dzisiejszych urzędników państwowych przetrwałoby taką kontrolę?
Współczesna Ameryka nie ma euthyna. Nie ma formalnego procesu sprawdzania, czy wybrani przywódcy rzeczywiście wykonywali swoją pracę najlepiej, jak potrafili – z uczciwością, energią i rozsądkiem. Nie ma nawet standardów rozliczania ich z odpowiedzialności poza, szczerze mówiąc, niekompetentnymi i łatwowiernymi wyborcami.
Nieformalnie jednak Stany Zjednoczone miały mieć instytucję, która rzucała światło na najmroczniejsze zakamarki władzy: prasę. To nie przypadek, że ojcowie założyciele wierzyli, iż wolna prasa powinna pełnić rolę ważnego strażnika rządu.
Madison argumentował w Federalist No. 51, że prasa ma kluczowe znaczenie dla „ujawniania nieprawidłowości w zarządzaniu sprawami publicznymi”.
Jednak zamiast kontrolować rząd, dzisiejsze media składają się z aktywistów politycznych udających dziennikarzy. Zamiast pociągać urzędników publicznych do odpowiedzialności, działają oni jako faktyczni rzecznicy skrajnej lewicy, współuczestnicząc w szerzącej się przestępczości i niszczeniu amerykańskich wartości.
Na kilka tygodni przed wyborami w 2020 r. stłumili oni bardzo realną historię dotyczącą laptopa Huntera Bidena, fałszywie twierdząc, że jest to rosyjska dezinformacja. Kiedy dziennikarze obywatelscy wzięli sprawy w swoje ręce w mediach społecznościowych, zostali oni ocenzurowani.
Można również przypomnieć sobie, jak w 2021 r. (zanim Elon kupił Twittera) serwis ten zawiesił konto osoby, która publikowała informacje o transakcjach giełdowych Nancy Pelosi.
Niedawno burmistrz Charlotte pochwalił prasę za próbę (nieudaną) zatuszowania morderstwa Iryny Zaruckiej przez czarnego mężczyznę w pociągu publicznym. Tymczasem w CNN Van Jones martwił się, że ujawnienie prawdy o tym brutalnym zabójstwie sprawi, iż ludzie sprzeciwią się polityce bezgotówkowych kaucji i dołączą do „modnych trendów”[1].
Zamiast bacznie obserwować rządzących i rzetelnie relacjonować fakty, media ukrywają informacje, manipulują narracją, fałszują materiały filmowe i manipulują wyborcami. Pod wieloma względami właśnie dlatego James Comey[2] powinien stanąć przed sądem.
Nie jest tak, że nie ma oczywistego powodu; były dyrektor FBI został oskarżony o okłamanie Kongresu w związku z mistyfikacją „Russia-gate” wymierzoną w Trumpa podczas jego pierwszej kadencji. Comey powiedział, że nie zezwolił na wyciek informacji szkodliwych dla wizerunku publicznego Trumpa, podczas gdy w rzeczywistości to zrobił. Dowody są dość obciążające.
Comey znał zasady. Złamał zasady. Zrobił to, pełniąc funkcję dyrektora FBI – jednego z najwyższych rangą funkcjonariuszy organów ścigania w kraju. Jak to się mówi, z wielką władzą wiąże się wielka odpowiedzialność. I chociaż WSZYSCY urzędnicy publiczni powinni być uczciwi, nie mówimy tu o jakimś średniego szczebla urzędniku w Departamencie Rolnictwa. Comey kierował ponad 13 000 agentów specjalnych, którzy dokonują ponad 70 000 aresztowań rocznie. Jako szef FBI, Comey powinien być bez zarzutu, ponieważ jest bezpośrednim odzwierciedleniem najważniejszej agencji ścigania w kraju. Dla celów Ryssiangate skierował blisko 3 proc. swego personelu.
Z tego samego powodu Lisa Cook powinna była zostać natychmiast zawieszona po pojawieniu się zarzutów o oszustwo hipoteczne. Jako prezes Rezerwy Federalnej, każda sugestia nieprawidłowości finansowych, tj. oszukiwanie tych samych banków, które ma regulować dla osobistych korzyści finansowych, jest dla FED bezpośrednią zniewagą uczciwości tej instytucji.
Podobnie, każda sugestia oszustwa ze strony Comeya (a jest ich znacznie więcej niż tylko sugestie) to bezpośrednia zniewaga uczciwości FBI. Media odmawiają relacjonowania tej historii. Zamiast tego Comey został nagrodzony kontraktem na wydanie książki i lukratywnymi wystąpieniami publicznymi. Jednak opinia publiczna nadal zasługuje na prawdę. Wyborcy powinni wiedzieć, czy można ufać ich przywódcom i instytucjom.
Ludzie narzekają, że ściganie Comeya jest „upolitycznione”. No cóż. Prezydent Trump oczywiście polecił swojemu prokuratorowi generalnemu ścigać Comeya. Nie zmienia to jednak fundamentalnego faktu, że istnieją przytłaczające dowody na to, że wysoki rangą urzędnik publiczny w Stanach Zjednoczonych dopuścił się oszustwa i nieuczciwych działań. Jeśli to prawda, to czy to nie jest „upolitycznieniem” instytucji?
Comey wciągnął kraj w bałagan, który osłabił pozycję Ameryki za granicą, nie mówiąc już o kolosalnych stratach czasu i pieniędzy, a także konsekwencjach dla bezpieczeństwa narodowego i wyborów.
Jeśli naprawdę jest niewinny, nie ma się czego obawiać. Mam szczerą nadzieję, że sprawiedliwość zostanie wymierzona bezstronnie. Nie zwalnia to jednak od konieczności kontroli osób sprawujących władzę. Moim zdaniem proces Comeya to współczesna euthyna. Wreszcie sobie ją przypomniano. Chciałbym, aby więcej urzędników publicznych, niezależnie od partii, podlegało tym samym standardom.
Kraj będzie funkcjonował lepiej, jeśli politycy i urzędnicy będą ponosić odpowiedzialność za korupcję, oszustwa, zaniedbania i rażącą niekompetencję. Biorąc pod uwagę stronniczy współudział mediów, system prawny jest jedynym pozostałym mechanizmem, który może rzucić światło na prawdę. Bo nie ulega kwestii, że sprawa musi trafić do sądu, jest bowiem oskarżeniem tego, jak żałosne i zaniedbane stały się amerykańskie media.
Za waszą wolność,
James Hickman (Schiff Sovereign LLC)
[1] Morderca Iryny Zaruckiej, Brown, mimo bogatej historii kryminalnej, został zwolniony bez kaucji, co pozwoliło mu popełnić to morderstwo. „Modne trendy” to ironiczne określenie na progresywne reformy w polityce karnej i sprawiedliwości społecznej, popularne wśród lewicowych mediów i demokratów po 2020 r. (np. ograniczanie budżetu policji, reforma kaucji, skupienie się na zdrowiu psychicznym na zamiast karaniu). Jones w CNN powiedział: „To nie chodzi o kaucję bezgotówkową, lecz o to jak mamy sobie radzić sobie z ludźmi, którzy cierpią” (odnosząc się do problemów psychicznych Browna). To są te „modne reform, które pozwoliły na tragedię.
[2] Były szef FBI, który w celu zniszczenia Donalda Trumpa w związku z wydarzeniami z 6 stycznia 2021 na Capitolu, postawił do dyspozycji sądu kilkuset agentów, którzy mieli urealnić dowody rzekomej mistyfikacji rosyjskiej i skazać 45. Prezydenta. Udowodnienie „Russian-gate” się jednak nie powiodło.